Z trudem wstałyśmy o 8, zjadłyśmy pożywną owsiankę, spakowałyśmy cały majdan, na koniec zrobiłyśmy mini sesję zdjęciową w naszym hotelowym pokoiku. W porannym słoneczku szłyśmy spacerowym tempem przez most Galata w kierunku Dworca kolejowego Sirkeci by zostawić tam najcięższe rzeczy. O 10 kg lżejsze ponownie udałyśmy się do Touristy po nasze bilety na wieczór. Po miłej pogawędce z przystojnym tureckim lovelasem rozpoczęłyśmy zwiedzanie - Haga Sophia, Błękitny Meczet, Hipodrom, Kapali Carsi (pojawił sie Neco, którego musiałam pocałować!). Następnie wsiadłyśmy na prom z Przystani Emineou, który zabrał nas do Azji. Tam ukazał nam swoje oblicze zupełnie inny Stambuł - spokojniejszy, mniej przystosowany dla turystów... Zjadłyśmy pysznego Lahmacuna i wyruszyłyśmy w głąb lądu. Na nieszczęście pojawił się niespodziewanie deszcz, który zapędził nas do przyjemnej knajpki w której rozkoszowałyśmy się słodkim ryżem pod cukrową pierzynką, na kształt francuskiego Cremee Brulee. Jak tylko pogoda się poprawiła kontynuowalyśmy nasza wycieczke, aż doszłyśmy do wody, zawróciłyśmy w kierunku promu i około 20 byłyśmy w Europie. Odebrałyśmy bagaż i zapakowałyśmy się do naszego przedziału w pociągu Bosfor Express, wiozącym nas do Bułgarii :)