Rano pobiegłam po bułki do supermarketu w Borowcu, gdzie oprócz 3 cytryn i 2 jabłek nie było innych świezych produktów. Wkońcu to kurort narciarski, który ożywia sie w ziemie... o 11:20 wsiadłyśmy do autobusu do Samokowa, pochodziłyśmy tam po targu podziwiając fenomenalną subkulturę niedocenianych w Polsce dresów (do czasu!) i o 12:30 wsiadłyśmy do busa do Sofii :) byłyśmy na miejscu około 14 i z mega dużymi plecakami przeszłyśmy pół Sofii na nogach w poszukiwaniu apartamentu Central Perk. Trud sie opłacił! 60 metrów luksusu, dwie sypialnie, piękna łazienka, kuchnia i salon z tv nadającym folklor bułgarski :) rozwiesiłyśmy pranie i po którkim odpoczynku udałyśmy się do centrum. Sofia to wielki plac budowy, ale mimo to nie traci uroku. Zjadłyśmy pyszny obiad w Restauracji Gepetto (oczywiście obok sexshopu) - ja lesbos, A. sałatke fiut, a na deser deser pompei (zimny jogurt grecki z miodem i orzechami). Przeszłyśmy się obok największych zabytków SOfii i wstąpiłyśmy na "mały" deser do naszego ulubionego Happy Grill Baru - obowiązkowe Pałaczinki, koktajle i inne desery. Z ciężkim brzuchem podążałąm za A. która postanowiła zrobić Night Tour de Sophia po mniej znanych zakątkach stolicy. Przed północą byłyśmy w naszym wypasionym apartamencie, wykąpałyśmy się i poszłyśmy spać.